Dzień
dobry :D
Wiem, że
połowa z Was właśnie zastanawia się, kim ja do cholery jestem i co robię na tym
porzuconym na pastwę losu blogu. CUD się zdarzył, napisałam rozdział i go
dodaję.
Nie
obiecuję, że wrócę, bo kończą mi się wakacje i nie będę miała czasu pisać, poza
tym ostatnio skupiam się bardziej na innych opowiadaniach (i tutaj odsyłam na
make-no-mistake.blogspot.com), ale żebyście sobie nie myśleli, że całkiem
porzuciłam human-strain, to oto jestem :D
Z
rozdziału jestem dosyć zadowolona, tylko musiałam przeczytać całe moje
opowiadanie od początku, żeby sobie przypomnieć, co ja w ogóle tworzę i
znalazłam w czapkę błędów, które mnie trochę zdemotywowały. Żebyście nie
musieli rozkminiać, o czym ja piszę, krótkie przypomnienie:
Akcja opowiadania ma miejsce w szóstej klasie
Hogwartu. Główną bohaterką jest Iron Black, przyjaciółka Harry’ego, a także
córka Syriusza. Jeśli chodzi o Syriusza, w moim opowiadaniu jest wiecznie żywy.
Nie zginął w Departamencie Tajemnic; został tylko zraniony przez Bellatriks.
Przez, jak dotąd, dziewięć napisanych rozdziałów,
nie działo się nic konkretnego. Syriusz zbierał informacje na temat swojej
ukochanej, matki Iron, które zginęła, gdy był w Azkabanie, udowadniając jego
niewinność. Iron została porwana i torturowana przez Voldemorta, jednak wszyscy
wyszli z tej sytuacji cało. Niestety, po stronie Voldemorta również nikt nie
ucierpiał. Dumbledore zaproponował Syriuszowi posadę w Hogwarcie, chcąc mieć w
pobliżu jak najwięcej członków Zakonu Feniksa. Sam musi zajmować się sprawami
Zakonu, Hogwartu i tajnymi misjami, o których na razie nikomu nie mówi, tak
więc każda pomocna, zaufana dłoń znajduje swoje miejsce w jego pobliżu.
Syriusz, mieszkający w Hogwarcie, jednocześnie zachwyca i przeraża większość
uczniów, a rzesza jego fanek wśród uczennic wciąż się powiększa.
~
Harry obudził się niemalże z krzykiem. Podniósł się do
pozycji siedzącej, oddychając głęboko, i prawą ręką szukając na oślep okularów.
Kiedy znalazł je na szafce obok łóżka, ubrał je, wstał i w zawrotnym tempie
umył się i ubrał. Nie chciał myśleć o snach, które nawiedzały go od kilku dni,
które były nawet gorsze od tych, które nawiedzały go rok wcześniej, ale kiedy
wszedł do pokoju wspólnego zastał tam właśnie główną bohaterkę swoich snów.
- Iron?
Wciąż śniło mu się, że dziewczyna ginie na jego oczach, a
później on niesie w ramionach jej zmasakrowane ciało i… i…
- Ależ ty masz pamięć do imion!
Zamknęła podręcznik do zielarstwa i odłożyła go na stolik.
- Dlaczego nie śpisz o czwartej w nocy? – Spytała.
- Jest prawie piąta. Bo się obudziłem. A ty?
- Bo nie zasnęłam. – Westchnęła.
- Nie spałaś całą noc?
- Nie. Byłam u Syriusza. Przed chwilą wróciłam, bo Filch
wygonił go na korytarz na trzecim piętrze, twierdzi, że ktoś tam łazi.
- Nie czepił się, że nie śpisz w nocy?
- Filch? No, właśnie… pożyczyłam sobie od ciebie niewidkę…
- Powiedziała, wskazując na dziwny materiał, leżący na jej kolanach.
- To miło, że zapytałaś. – Usiadł.
Iron uśmiechnęła się przepraszająco.
- I tak mnie kochasz.
Harry przez chwilę stracił puls. Dosłownie, umarł na
chwilę, zastanawiając się, skąd ona o tym wie, do cholery?... Czyta mu w
myślach? Przecież nikomu nie mówił, jak cholernie ją ko…
Na gacie Merlina, przecież ona żartowała.
- Całym serduchem. – Rzucił od niechcenia, nonszalancko. A
przynajmniej starał się, żeby tak to zabrzmiało, czując jednocześnie jak Iron
podejrzliwie mu się przygląda. - Napisałaś wypracowanie dla Snape’a? – Szybko
zmienił temat.
- Właśnie Syriusz trochę mi pomógł.
- Ja muszę jeszcze ogarnąć temat dla Slughorna. –
Wyciągnął podręcznik Księcia Półkrwi z torby i rzucił go na stolik. – Ale mi
się nie chce.
Przetarł oczy. Czuł, że nadal jest potwornie zmęczony i
niewyspany, ale panicznie bał się następnych snów. Postanowił, że odeśpi na
historii magii.
Nagle oboje obrócili się w kierunku dziury pod portretem.
Ktoś cicho przez nią przełaził. Po chwili ujrzeli rozczochraną fryzurę
wyjątkowo ostatnio ożywionego i przystojnego Black’a.
- Tato! – Syknęła Iron z lekkim przerażeniem. – Co ty tu…
- SZZSZSZZ! – Przyłożył palec do ust, żeby ją uciszyć i
obejrzał się za siebie. – Wykiwałem Filcha metodą sprzed dwudziestu lat, palant
wciąż się na to nabiera. – Parsknął stłumionym śmiechem i usiadł na fotelu obok
Harry’ego.
- Ty jesteś porąbany, tat… Syriusz.
- Może jeszcze zacznij mówić do mnie „dziadku”, co? –
Spojrzał na nią groźnie, ale w jego oczach nadal czaiło się rozbawienie. –
Postarzasz mnie niebotycznie.
Czarnowłosa wywróciła oczami. Harry’emu przeszedł dreszcz
po plecach.
Czy ona musi być
taka śliczna?!
- To jest chore, że chcesz być taki wiecznie młody.
- Sama mówiłaś, że jakbym nie był twoim ojcem, to…
- Syriusz… - Iron ukryła twarz w dłoniach. – Upiłeś mnie
wtedy ognistą, a poza tym jak się z tobą za długo przebywa, to człowiek staje
się niepoczytalny.
- Raz powiedziałaś to na trzeźwo!
Przekomarzali się jeszcze dłuższą chwilę. Harry w
międzyczasie zajął się pisaniem i kreśleniem bezsensownych zdań na temat
eliksiru, którego nazwa kompletnie nic mi nie mówiła.
- Syriusz Black! – Pisnęła jakaś dziewczynka, która wpadła
do pokoju wspólnego, niezauważona.
Wszyscy odwrócili na nią wzrok, a ona przybrała kolor
buraka i pobiegła z powrotem do swojego dormitorium.
Iron spojrzała na swojego ojca, on na nią, na Harry’ego,
Harry na Iron i znów na Syriusza.
Jednocześnie parsknęli tak potężnym śmiechem, że niemalże
wszyscy powpadali pod stolik.
~
- W 1237 roku Gobliny ponownie udowodniły swoją siłę
przebicia, zdobywając kolejne…
- Wygrałem! – Oznajmił Ron złowieszczym szeptem.
Grali w jedną z ulubionych czarodziejskich gier Iron,
polegającą na tym, że każdy musiał wyczarować jak najmniejszego i
najsilniejszego zawodnika za pomocą różdżki.
Miniaturowy chomik dziewczyny padł na ziemię i zniknął,
owiany szarą mgiełką. Wyczarowany przez Rona pajac z głową smoka (Ron nie był
mistrzem tworzenia najpiękniejszych postaci, ale zawsze tworzył je bardzo
silne) obrócił się wokół własnej osi, po czym zniknął za białą mgiełką, która
oznaczała zwycięstwo.
Iron oparła głowę na ramieniu Harry’ego i zamknęła oczy.
Nie czuła się zbyt dobrze, cały dzień towarzyszyło jej przedziwne uczucie, że
coś z niej ucieka. Zastanawiała się, czy to przez to, że nie spała całą noc,
czy naprawdę działo się z nią coś złego.
- Gramy dalej, Iron? – Spytał Ron.
Dziewczyna pokręciła głową, nadal z zamkniętymi oczami, a
Harry obsunął się trochę niżej na krześle, żeby wygodniej było jej leżeć,
skrzyżował ręce na piersi i sam zamknął oczy. Profesor Binns nudził
niemiłosiernie.
- Co jest, Black? – Spytał Ron. – Tylko mi tu nie zdychaj
znowu!
Uśmiechnęła się, żeby go uspokoić, i oplotła dłonie nad
łokciem Harry’ego, żeby bardziej się do niego przytulić i żeby było wygodniej.
Musiała przyznać się sama przed sobą, że lubiła jego
bliskość, lubiła czuć jego zapach, koił jej nerwy. Lubiła, kiedy zakładał jej
za uszy niesforne kosmyki włosów tak samo, jak lubiła, kiedy najzwyczajniej był
przy niej.
Hermiona zaczęła w ekstremalnym tempie przewracać kartki
podręcznika, po czym jej ręka wystrzeliła do góry.
- Panna Granger?
- Transylwania, 1673 rok?
- Dokładnie tak. Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Następnie były egzekucje i kary…
Iron poczuła, że odpływa. Harry też zauważył, że jej
oddech się uspokoił. Ron machał różdżką pod stołem co chwila strzelając z niej
iskrami. Pozostali uczniowie zajmowali się wszystkim, co się dało, tylko nie
nauką.
Iron poruszyła się niespokojnie przez sen. Spałaby dalej,
gdyby ktoś nie zapukał do drzwi sali i niepewnie wychylił głowę przez drzwi.
Profesor Binns też by tego nie zauważył, gdyby sali nie wypełnił pewny siebie
głos Syriusza.
- Profesorze? Czy mogę porwać na chwilę dwójkę uczniów do
dyrektora?
- Proszę bardzo, kto jest tym wybranym?
- Iron i Harry.
Dziewczyna wstała, zaspana, a Harry zaraz za nią. Wyszli z
sali. Syriusz otoczył córkę ramieniem i spytał:
- Co ty taka umęczona?
- Spałam.
- Głupie pytanie, co można robić na lekcji Binnsa.
- Co się stało? – Spytał Harry.
- Dowiecie się wszystkiego w gabinecie Albusa.
- Albusa? – Zdziwiła się Iron.
- Awansowałem. – Syriusz dumnie wypiął pierś.
- Przeszedłeś z Dumbledore’m na „ty”?
- Nie żartuj sobie! Zajmuję się finansami szkoły.
- Uhuhu, coś czuję, że Hogwart zbankrutuje jeszcze w tym
roku – stwierdził Harry.
- No strasznie śmieszne, młody, uśmiałem się!
- Tylko z tego powodu zabrałeś nas z lekcji? – Spytała
dziewczyna.
- Nie tylko. Spojrzałem na wasz plan lekcji i was
uratowałem. Nie, żartuję. Mamy problem – Byli pod gabinetem Dumbledore’a.
Syriusz podał hasło i zaczęli się wspinać po schodach.
W gabinecie było pełno ludzi. Po chwili Iron rozpoznała
Alastora Moody’ego, Mundungusa, profesor McGonagall, Lupina, Tonks, Artura
Weasley’a i górującego nad wszystkimi Hagrida.
- Dzień… dobry? – wydukał zdziwiony Harry.
- No to pięć minut na czułe powitania. – rzucił Moody.
Wszyscy po kolei przywitali się uściskiem dłoni, tylko
Tonks wyściskała ich serdecznie.
- Dobrze, musimy omówić wiele spraw – zaczął Dyrektor, po
czym wyczarował jedenaście krzeseł (w tym jeden potężny tron dla Hagrida),
długi stół, który zapełnił się papierami przylatującymi ze wszystkich stron
gabinetu.
Omawiali sprawy cztery godziny.
~
Iron siedziała na kamieniu i trzęsła się z zimna. Mogła
poprawić szalik, albo ubrać cieplejszy sweter, ale drżenie dotyczyło jej ciała.
Jej dusza była gorąca, przerażona i mimo, że dłonie drętwiały jej z zimna, to
wewnątrz kotłowała się wściekłość pomieszana z, a raczej podjudzana strachem.
Była wściekła na Zakon, na Śmierciożerców, na Voldemorta, na Ministra Magii,
dyrektora, na cały pieprzony świat magii, który zawsze kochała. Chciała
krzyknąć, uderzyć kogoś, wymierzyć Crusiatusa w sam środek piersi Bellatriks
Lestrange. Albo Snape’a. Albo Dumbldore’a. Albo kogokolwiek. Dać upust emocjom
i złości.
W lochach zamku, w ciemności zakłócanej przez jedną świecę
Syriusz był tak samo wściekły, a swoją wściekłość zatapiał w szklance ognistej
whisky. Noga podrygiwała mu nerwowo, a słoiki, które stały na półce naprzeciwko
były potłuczone. Pospadały, kiedy z różdżki wściekłego czarodzieja strzelały
iskry. To, czego dowiedział się dwie godziny temu wydawało mu się kompletnym
absurdem. Uderzył pięścią w dębowe biurko, rozchlapując ognistą ze szklanki.
Harry latał na swojej miotle wysoko w chmurach, widząc pod
sobą na zmianę zamek, Zakazany Las i boisko do quidditcha. Nie był już
wściekły, ale jego głowa, a najbardziej blizna pulsowały tępym bólem. Im wyżej
wzlatywał, tym było zimniej, ale nie przejmował się wpływem gwałtownych zmian
temperatur na jego stan zdrowia. Przez pierwszą godzinę był tak wściekły, jak
jeszcze nigdy nie był. Nawrzucał dyrektorowi, obrzucił go pretensjami
większymi, niż mógł sobie wyobrazić. Teraz już był w stanie tępego odrętwienia.
Nie myślał o niczym, bo myślenie nic by nie zmieniło.
Zakon dostał ultimatum od samego Voldemorta. Dla
wszystkich członków Zakonu Feniksa zaskoczeniem było, kiedy podczas zebrania, w
białej mgiełce nad stołem pojawiła się nagle przerażająca twarz Lorda
Voldemorta, pozbawiona nosa, niebieskobiała, z wstrętnymi, czerwonymi oczami
węża. Nie cały Zakon był świadkiem tego zdarzenia; nie było Syriusza i kilku
innych osób, ale jakie to miało teraz znaczenie? Voldemort przemówił lodowatym,
przenikliwym głosem, wywołującym gęsią skórkę. Powiedział, że chce tylko
Pottera, Syriusza Blacka i jego córkę. Chce dostać ich w umówionym miejscu, o
umówionym czasie, a wtedy żadnej „szlamie ani plugawemu mugolowi nie spadnie
włos z głowy”. W przeciwnym razie roześle swoich podwładnych do wszystkich
miejsc, w których w duże grupy zbierali się mugole, do szkół, centrów
handlowych, kin i rozpocznie ich powolną, ale bolesną eliminację. Oznajmił, że
jest gotowy ujawnić świat czarodziejów, a następnie po prostu zniszczyć
wszystkich mugoli i mieszańców. Początkowo Zakon uznał jego groźby za zbyt
szalone, żeby możliwe do zrealizowania, ale szybko zaczęły napływać informacje
o zwiększającej się liczbie znikających w dziwnych okoliczności mugoli, a także
o pojawianiu się coraz większej ilości Śmierciożerców w armii Czarnego Pana.
Zakon przyjął ultimatum, ale nie to było powodem
wściekłości Harry’ego, Iron i Syriusza. Zakon postanowił to wykorzystać.
Zaplanowali bitwę – tak, bitwę, używali takiego określenia – między Zakonem
wzmacnianym zastępami Aurorów, a Śmierciożercami z Voldemortem na czele. Plan
był przygotowany: Voldemort będzie do końca przekonany, że na spotkanie z nim
wyjdzie trójka wytypowanych przez niego osób. Zakon tylko nie chciał słuchać
Syriusza, kiedy tłumaczył im, że żaden plan nie przetrwał jeszcze pierwszej
wymiany ognia.
Black, Iron i Harry mięli swój własny plan. Chcieli sami
zniszczyć Voldemorta – co mógł uczynić Harry, upewniała ich w tym przepowiednia
– tak samo jak sami chcieli zniszczyć Bellatriks Lestrange. Nie był to z ich
strony przejaw lekkomyślności czy chęci zostania bohaterem, ale we wszystkich
zapaliło się uczucie pod tytułem „skoro Voldemort chce nas, nie powinniśmy
ryzykować życia niewinnych ludzi”.
Ale nikt nie chciał słuchać ich argumentów.
Dumbledore uważał, że dwójka nastolatków, wspomaganych
czarodziejem ze znacznie nadwyrężoną mocą magiczną po odbitym morderczym
zaklęciu Bellatriks nie da rady z chmarą Śmierciożerców, ale, ku wściekłości
Harry’ego, zapomniał, że to właśnie Harry poradził sobie z Tym, Którego Imienia
Nie Wolno Wymiawiać już cztery razy. Zapomniał, że to Iron była porwana i
torturowana przez niego i zapomniał, że Syriusz najlepiej radził sobie w
prawdziwej walce na życie i śmierć.
Dyrektor Hogwartu, który siedział w swoim gabinecie nieco
sfrustrowany, rozumiał ich złość. Nie mógł im powiedzieć o tym, że nawet jeśli
sami zabiją Voldemorta, to nie unieszkodliwią go całkowicie. Sam dopiero
poznawał i rozwiązywał zagadki związane z horkruksami, które stworzył Czarny
Pan. Z drugiej strony rozumiał też doskonale ich chęć poświęcenia się dla dobra
większości. Kiedy Syriusz z nim dyskutował, widział w jego oczach błysk,
którego nie widział już dawno… wróciło coś, co widział w młodym Syriuszu, który
zapowiadał zemstę na zabójcy Potterów, póki jeszcze pozwalał panować emocjom
nad sobą, póki Azkaban nie wyprał go z uczuć. Te uczucia powoli do niego
wracały za sprawą Iron, Dumbledore widział to i cieszyło go to, ale nadal straszliwie
się martwił.
Mógł pozwolić im samym walczyć z Voldemortem. Wiedział, że
nie tylko oni są przeciwni tej decyzji. Remus… on zawsze stawał po stronie
Syriusza. Chociaż nic nie powiedział na zebraniu, na pewno popiera Syriusza. Z
drugiej strony Dyrektor nie wyobrażał sobie, że mógłby pozostawić trójkę
najbardziej skrzywdzonych przez los ludzi, jakich znał, bez wsparcia, zdanych
na grymas Voldemorta.
Iron chciała już do końca dnia pozostać sama ze swoimi
myślami i nie rozmawiać z nikim, ale karmiąc Marycję, która wyczuwała jej
niepokój i skubiąc Przysmak Sów bacznie ją obserwowała, doszła do wniosku, że
nie zaśnie, nie wiedząc, jakie zdanie ma na ten temat Syriusz. Widziała, jak
kłócił się z Dumledore’m i zauważyła w nim wtedy coś, czego nie widziała nigdy
wcześniej. Z jednej strony wzbudził w niej podziw, a z drugiej trochę ją
przestraszył. Głaszcząc Marycję po łebku Iron doszła do wniosku, że wciąż
bardzo słabo zna swojego ojca.
Sowa skubnęła ją przyjaźnie w palca i wyleciała przez okno
na polowanie, a Iron ruszyła w dół, wąskimi kamiennymi schodami. Gabinet
Syriusza mieścił się teraz w lochach nie dlatego, że polubił Snape’a, ale
dlatego, że mógł tam w spokoju zajmować się „dokumentami szkoły” (oczywiście
chodziło o sprawy Zakonu), bez obaw, że ktoś nieproszony wparuje mu do
gabinetu. Droga do ukrytego pomieszczenia zajęła Iron kilkanaście minut,
dwukrotnie uniknęła zderzenia z wychudzoną Panią Norris i raz ze Snape’m, ale w
końcu stanęła przed dębowymi drzwiami gabinetu swojego ojca i cicho wślizgnęła
się do środka.
- Syriusz?...
Siedział na fotelu za biurkiem, tyłem do wejścia, w prawie
całkowitej ciemności. Podskoczył, słysząc cicho wypowiedziane swoje imię i
odwrócił się do Iron.
- Wystraszyłaś mnie.
Odłożył na biurko grube tomisko, które trzymał na
kolanach. Przeglądał je, zanim przyszła Iron.
Westchnął.
- Jestem wściekły, wiesz…
- Wiem – przerwała mu. – Ja też. Mnie tego nie musisz
tłumaczyć.
Milczeli przez chwilę.
- Pomyślałem, że dobrze byłoby spotkać się z rodzicami Ann
zanim… zanim to się zacznie.
Napełniło ją to jeszcze większym niepokojem. Spotkać się z
nimi, póki co? Póki żyjemy?
- Nie wiemy, jaki Voldemort wyznaczy termin – powiedziała.
- Tak, ale pewnie nie da nam czasu na przygotowanie się i
załatwienie zaległych spraw, nie oszukujmy się. Któregoś dnia skontaktuje się z
nami i powie „macie dwa dni”. Zresztą, to może zdarzyć się w każdej chwili.
Znowu milczeli, tym razem dłużej. Spojrzenie Iron
powędrowało na gruby tom, który Syriusz przeglądał przed jej przybyciem.
- Co to? – Spytała.
Jej ojciec uśmiechnął się nieznacznie.
- Stara kronika szkoły. Pełno tu tego jest – wskazał na
ścianę za plecami.
To, co początkowo mogło wydawać się kamienną ścianą z
idealnie równych kamieni, było półką z tysiącami grubych ksiąg, każda z
grzbietem przypominającym wyszlifowaną, błyszczącą skałę.
- Były tworzone zawsze przez czwartoklasistów. Nie wiem,
czemu teraz tworzą je nauczyciele… te robione przez uczniów były mniej
oficjalne. Patrz – otworzył tę, która leżała na biurku. – jest z 1975 roku.
- Miałeś…
- Piętnaście lat – uśmiechnął się ponuro. – Popatrz.
Iron przysunęła do siebie kronikę i musiała aż zamrugać
oczami. Ujrzała samą siebie, tylko z jaśniejszymi włosami i niebieskimi oczami.
- Widzisz, jaka jesteś do niej podobna?
Pokiwała głową, przyglądając się ruchomej, magicznej
fotografii.
Ann stała pomiędzy Syriuszem, a Remusem. Wszyscy troje
wyglądali na czymś rozbawionych i rozluźnionych. Iron uległa wrażeniu, że
promieniuje z nich taka młodzieńcza siła, która ujawnia się, gdy wszyscy
przyjaciele są razem i razem mogą stawiać czoła przeciwnościom losu. Syriusz ze
zdjęcia zatopił twarz we włosach Ann, mówiąc jej coś na ucho. Dziewczyna
roześmiała się, a Iron miała wrażenie, że słyszy jej śmiech. Po chwili w kadrze
pojawił się złoty znicz, a zaraz za nim rozczochrany i przystojny James Potter.
Iron znowu musiała zamrugać oczami, bo wydawało jej się, że widzi Harry’ego.
James złapał znicz sprawnym, szybkim ruchem. Klepnął Syriusza w plecy, zarzucił
ręce na ramiona Remusa i Ann i wychylił się zza nich do przodu. Uśmiechnął się szeroko
do obiektywu i po chwili znów zniknął za krawędzią zdjęcia.
Iron spojrzała na podpis pod zdjęciem. „Gwiazda szkolnego
boiska” – przeczytała – „James Potter, ze swoimi przyjaciółmi – Syriuszem,
który zgromadził największą rzeszę fanek w historii Hogwartu, Remusem, tak samo
zabójczo inteligentnym, jak i przystojnym, a także Ann, śliczną wybrankę serca
Syriusza”.
Iron poczuła, że do oczu napływają jej łzy.
- Spójrz tutaj.
Syriusz podsunął jej następną kronikę. Zdjęcie, które
ujrzała, ukazywało Syriusza, Jamesa, Remusa, Ann i Lily w eleganckich szatach,
ustawionych w rzędzie, zadowolonych i szczęśliwych. Trzymali dyplomy ukończenia
Hogwartu.
„W zamku będzie smutno bez tegorocznych absolwentów, a
zwłaszcza naszych Huncwotów i ich towarzyszek” – głosił podpis.
- To było w 1977. Ukończyliśmy Hogwart. Zaraz po tym coś
sobie obiecaliśmy… Wszyscy już wtedy planowali zakładanie rodziny, to były
takie czasy… wszystko chciało się jak najszybciej… - Syriusz urwał i Iron już
myślała, że nie skończy, ale po chwili kontynuował – Obiecałem Jamesowi, że
jeżeli coś mu się stanie, zajmę się jego dziećmi, a on to samo obiecał mi.
Iron słuchała w ciszy.
- Czuję, że zawiodłem – wyrzucił z siebie. – Kiedy byłem w
Azkabanie… ciebie i Harry’ego wychowywali obcy ludzie. Przecież obiecałem
Jamesowi, że cokolwiek by się nie działo… obiecałem Ann, że… - ukrył twarz w
dłoniach, nie kończąc. – Zawiodłem na każdym froncie.
- Tato…
- To właśnie dlatego – spojrzał jej w oczy – sam chcę
stawić czoło Voldemortowi i Bellatriks. Chcę to zrobić dla ciebie, dla Ann,
Jamesa i Lily. Sam chcę zniszczyć tych, którzy zniszczyli mi życie. Wiem, że w
ten sposób nie odkupię moich win i nie przywrócę nikomu życia, ale będę miał
świadomość, że nie stałem w miejscu, kiedy mogłem pomóc.
- To nie twoja wina, że nie mogłeś nas wychować.
Pokręcił głową.
- Nie ma co szukać winnego, Iron.
- Ale to ty szukasz winnego, tato! – krzyknęła. –
Zaprzeczasz sam sobie! I wiesz dobrze, że sam tam zginiesz, nie masz szans
pokonać Voldemorta i rzeszy Śmierciożerców! Nie chcę znów zostać sama,
rozumiesz? A jeżeli masz walczyć, to tylko ze mną i jeżeli masz zginąć, to też
tylko ze mną.
Milczał przez chwilę, patrząc jej w oczy. Wiedział, że nic
nie wskóra. Jego córka była bardziej zawzięta i stanowcza niż Ann i on razem
wzięci. Widząc błyszczące oczy Iron po prostu ją mocno do siebie przytulił,
jakby to mogło załatwić ich wszystkie problemy.
Nawet nie wiesz jakże ja się cieszę, że wróciłaś!! Kurde tyle czekania, już myślałam, że nic z tego, a ty się jednak pojawiasz :D. Mam nadzieję, że mimo tej przerwy będą się pojawiały kolejne rozdziały, uwielbiam Iron. Cieszę się też, że znalazłaś chwilkę żeby coś u mnie naskrobać, i że ci się podoba. A Pink Floyd... mam dokładnie takie same odczucia jak ty, ciary na myśl o High Hopes, że aż się opisać nie da ;)
OdpowiedzUsuńNoo, ale nie chcę ci tu spamować nie na temat. Rozdział podobał mi się BARDZO! Tęskniłam za tym opowiadaniem, a gdy tylko przeczytałam rozmowy dialogi IronxHarry i IronxSyriusz to aż mi się lepiej zrobiło. Syriusz jest u ciebie taki... prawdziwy czy jakkolwiek by to nazwać. Z powodzeniem przywracasz ludzi do życia ;).
Ultimatum Voldemorta... no coś czuję, że łatwo nie będzie, ale mam nadzieję, że nie nastąpi to aż tak szybko. I tylko żeby Syriusz nie postanowił zrobić z siebie jakiegoś cholernego męczennika, który odda życie za wszystkich innych...
Kocham, kocham, kocham ! <3
Pozdrawiaaam i czekam ( błagam teraz szybciej! ) na kolejny rozdział :*
[malfoy-issue]
Zapraszam na 13 rozdział na malfoy-issue.blogspot.com ;)
UsuńŚwietny blog! Sprawdzałam regularnie czy dodawałaś nowe posty i nie zawiodłam się! :> Błagam o następne! :D
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że ten blog jednak jest kontynuowany! Uwielbiam tą relację Syriusza i Iron <3 czekam na więcej z niecierpliwością :D!
OdpowiedzUsuńDzień dobry, na szlafroku dodano ocenę Twojego bloga. Zapraszam zarówno autorkę, jak i czytelników, do komentowania!
OdpowiedzUsuńhttp://szlafrok-smierciozercy.mylog.pl/2013-12-25/52__http___human-strain_blogspot_com__1
Pozdrawiam
– Kaj.
Spam>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńWrócilam!!!!!!!!!!!
Nowe rozdziały tu: http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com
Oraz nowy blog tu:
http://your-love-is-like-a-soldier.blogspot.com
Pierwszy blog jest prowadzony dalej... dalej ta sama śpiewka o Todzie Kernsie i jego córce... takie wiesz blablabla, ale nie chcę zniechęcać. Odwiedź mnie czasem i skomentuj. To ważne.
Drugi blog jest bardzo podobny, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Tylko tutaj już nie ma szalonych rozkendrolowców - w zamian jest James Blunt. Pewnie kojarzysz takie chity jak "You're beautifull", "carry you home" itd? Tak to o nim. Ostatnio dużo przeszłam i dziwnym trafem, ale to jego muzyka mnie uspokoiła. Rockowo-metalowe kawalki skłanialy mnie do płaczu. Nie mniej jednak zapraszam w odwiedziny i tu.
Pozdrawiam serdecznie - Konspiratorka.
Napiszesz cos jeszcze??
OdpowiedzUsuń